Zdrowa, w jednym kawałku, cudownie odświeżona, totalnie nieopalona ale z uśmiechem na ustach :):) i szczęśliwa, że mogłam ten długi weekend spędzić z najważniejszymi dla mnie osobami. Cmoki :):)
A tak z innej beczki to niedawnymi czasy mła tatulek przywiózł mi przepięknie żółciutkie pieprzniki jadalne :) Nazw tych cudeniek jest dużo: troczek lisica, kurka żółta, lisiec, pieprzyk jadalny, lisica, kurek, pieprznik pospolity, lisiczka, pieprznik gąska, stągiewka jadalna. A na jednej ze stron internetowych doczytałam, że nasza kurka posiada 50 !!!!!!!!!!!synonimów naukowych!!!!! No , no, no szacunek.
Dzisiaj prezentuję kurki po podhalańsku. Potrzebujecie:
ok. 2 kg kurek
główki czosnku
ziela angielskiego
czarnego pieprzu w ziarenkach
listków laurowych
Marynata:
250 ml octu 10%
1 l wody
1/2 łyżeczki soli
Grzybki oczyszczamy i wrzucamy na osolony wrzątek. Gotujemy na wolnym ogniu bez przykrycia ok 10 minut. Następnie grzyby odcedzamy i przelewamy świeżą gorącą wodą. Do każdego słoiczka ( 350 ml) wrzucamy po 1 ząbku czosnku, 3 ziarna ziela angielskiego, 3 ziarna pieprzu czarnego i po liściu listka laurowego. Składniki na marynatę podgrzewamy w garnku do wrzenia i rozpuszczenia soli.
Słoiczki z przyprawami napełniamy do 2/3 gorącymi grzybkami i zalewamy gotującą się zalewą. Każdy słoik dobrze zakręcamy i stawiamy do góry dnem do całkowitego wystygnięcia.
Nie pozostaje mi nic innego tylko zaprezentować zdjęcia i uciekać spać ( te urlopy jakieś takie dziwnie wykańczające są:):))
Papatki Szu-Szu :):)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz