Idąc za jabłkowym ciosem postanowiłam szarpnąć się na tartę. Chociaż niestety spód nie zawsze mi wychodzi kruchy i taki jaki bym chciała żeby był - ale zaryzykowałam , a co mi tam- i padam tadam oto ona:
Silnie podekscytowana wyglądem i smakiem podjadanego kremu w trakcie jego robienia z samego rana zaniosłam ją do pracy. A, że pracuje (jak już wspominałam z sześcioma misimi-pysiami , którzy jak Kubuś Puchatek zawsze lubią małe coś niecoś do kawki zjeść) to z rana zostałam powitana gromkimi uśmiechami :) No nie chwaląc się po zjedzeniu kawałka uśmiech nie zniknął także śmiem twierdzić, że się udało .
A teraz może troszkę o wykonaniu. Na spód potrzebne nam będzie:
125 g zimnego masła
250 g mąki
1 jajko
90 g cukru pudru
szczypta soli
opcjonalnie łyżka wody
Wszystkie składniki bardzo dokładnie siekamy, zaraz potem miksujemy. Wstawiamy na 30 minut do lodówki. Po tym czasie ciastem wylepiamy formę do tarty (24cm). Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 30 minut w temp. 200 C.
Teraz gwóźdź programu- krem budyniowy:
200ml śmietany kremówki 30%
250ml mleka tłustego 3,2%
2 żółtka
1,5 łyżki cukru
2 łyżeczki soku z cytryny
1 budyń waniliowy (bez cukru)
Śmietankę i połowę mleka oraz cukier podgrzewamy w rondelku. Resztę mleka należy dokładnie wymieszać z żółtkami i sokiem z cytryny. Połączyć z budyniem ( w proszku oczywiście) i wymieszać. Całość wlewamy na wrzące mleko i śmietankę. Gotujemy budyń. Należy go lekko przestudzić.
Jeszcze ciepły, wyłożyć na podpieczony spód.
Jabłka umyć (nie obierać ), wyciąć ostrożnie środek i pokroić w cieniutkie plastry. Każdy krążek przekroić na 2-3 części a następnie te kawałeczki zanurzać skórką do góry w krem. Wstawić ponownie do nagrzanego piekarnika i piec ok 25-30 minut w temp. 180-200 stopni.
Pozostaje Szu-Szu życzyć spokojnego wieczoru i udanych wypieków :):)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz