Znowu długo mnie nie było ale zarobiona jestem!!!! Rili:)
Jednak trzeba było się zmobilizować i coś pokazać bo niedługo nikt by mnie nie odwiedzi z braku nowych postów. A to byłoby dość smutne :(
Więc korzystając z niedzielnego wpisu i chwili wolnego czasu, chciałabym jeszcze raz bardzo gorąco, serdecznie i z całego serca pogratulować pewnym mieszkańcom Gdyni u których to narodził się śliczniuśki , piękniuśki synek. Kochana O i kochany R - byliście mega dzielni i jestem z Was ogromnie dumna. WITAJCIE W GRONIE RODZICÓW :):):)
A jak już zrobiło się tak urodzinowo to muszę powiedzieć, że niedawno upitoliłam kolejny już tort zamówieniowy :) , tym razem na prośbę mojego kolegi z pracy. Tort miał być nie dla byle kogo tylko dla jego ukochanej żony - no to sami rozumiecie, że musiał być wypasiony i nasączony miłością. I taki chyba był......
Za inspirację do jego wykonania i za to że po prostu jest bardzo dziękuję stronie MW :):) Pani Doroto jest Pani BOSKA!!!!!
Zatem dziś uraczę Was różowym
tortem truskawkowym Na biszkopt należy przygotować:
5 jajek
3/4 szklanki drobnego cukru do wypieków
3/4 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodajemy partiami cukier. Następnie wrzucamy po żółtku a na samym końcu wsypujemy obie mąki i delikatnie mieszamy. Ciasto przekładamy do wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy o średnicy 22 cm. Pieczemy w 160 - 170ºC przez około 35 - 40 minut . Gorące ciasto wyjmujemy z piekarnika, i z wysokości około 60 cm upuszczamy w formie na podłogę. Odstawiamy do przestygnięcia.
Wystudzony biszkopt przekrawamy na 3 blaty.
Krem z białej czekolady:
450 g białej czekolady, posiekanej
600 ml śmietany kremówki 36%
Śmietanę kremówkę podgrzewamy w małym garnuszku,następnie zestawiamy z palnika. Dodajemy połamaną białą czekoladę i mieszamy do stopienia się czekolady. Studzimy i wstawiamy do lodówki na noc. Dnia następnego schłodzoną masę czekoladową należy ubić (ale nie za długo) do otrzymania gęstego kremu.
Frużelina truskawkowa:
500 g truskawek (użyłam mrożonych)
2,5 łyżeczki żelatyny rozpuszczone w minimalnej ilości gorącej wody
2/3 szklanki cukru
1 łyżka soku z cytryny
2 łyżeczki mąki ziemniaczanej rozpuszczone w 2 łyżkach wody
W garnku mieszamy odmrożone truskawki z cukrem. Postawiamy na palniku o średniej mocy i podgrzewamy do rozpuszczenia się cukru. Dodajemy sok z cytryny oraz wodę z mąką. Mieszamy, zagotowując. Zdejmujemy z palnika i dodajemy rozpuszczoną żelatynę uważając, by nie utworzyły się grudki .Schładzamy, by sos owocowy zgęstniał.
Do nasączania użyłam:
3/4 szklanki wody wymieszanej pół na pół z wódką
Mini beziki do wykończenia tortu:
3 białka
150 g drobnego cukru
szczypta soli
odrobina różowego barwnika spożywczego
Białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli a pod koniec ubijania dodajemy cukier oraz barwnik. Powinna powstać różowiuteńka masa bezowa którą umieściłam w rękawie cukierniczym i wyciskałam maluteńkie beziki na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Całość piekłam w 120 C przez 80-90 minut. Po upieczeniu należy je wystudzić.

Zabawa czyli wykonanie:
Pierwszy z krążków biszkoptowych układamy na paterze, nasączamy 1/3 ponczu. Na biszkopcie rozsmarowujemy połowę kremu z białej czekolady. Wykładamy połowę frużeliny truskawkowej,przykrywamy drugim krążkiem biszkoptowym, nasączmy go ponczem i smarujemy kremem oraz resztą frużelinki. Następnie przykrywamy wszystko ostatnim blatem, nasączamy go resztą ponczu i całego od góry do dołu, od jednego do drugiego boku smarujemy resztą kremu.
Tak przygotowany oblepiamy dość ściśle mini bezikami. No wyglądało to tak:
Przekrój nieznany ( wiadomo darowanego kroić nie mogłam- głupio by wyszło :))
Tym przemiłym akcentem kończę, całuje i poprawę jak zwykle obiecuję.
A teraz udaję się na relaks czyli na wstępne planowanie Wigilii ( bo ona już prawie tuż tuż.....)