Obserwatorzy

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Tort z kremem z serka mascarpone

Dzień dobry poniedziałkowo-leniwiaście

Jakoś tak niedawnymi czasy miałam z mężem mym przyjemność gościć na urodzinach pewnej sąsiadki :):) Na cześć jej urodzin Szu-Szu postanowiła upiec tort z mascarpone , dżemem malinowym i takimi innymi hicikami o których mowa będzie później. Myślę a raczej mam nadzieję, że tort spełnił oczekiwania ( bo moje jak i owszem)aż sama się zdumiałam, nie tylko jeśli chodzi o smak ale mile zaskoczył mnie kolor biszkoptu, który oczywiście planowałam zrobić fioletowy ( podobno kogoś ulubiony :)) ale po przełożeniu kremem i odczekaniu swojego czasu ( ok. 3 godzin) no po prostu cud - miód!!!

Oto proporcje na biszkopt ufoludkowy:

5 jajek ( osobno żółtka i białka)

180 g cukru

3/4 łyżeczki aromatu śmietanowego

120 g mąki pszennej

100 g mąki ziemniaczanej

1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia

oczywiście dowolny barwnik spożywczy ( dodałam ten w postaci sypkiej - kolor jest bardzie wyrazisty) ilość dodanego barwnika zależy od tego jaką moc koloru chcecie uzyskać

Żółtka ucieramy z cukrem, 3 łyżkami ciepłej wody. Jak jajka się ładnie ubiją dodajemy aromat. Dobrze mieszamy. Białka ubijamy w osobnej misce z odrobiną soli. Na żółtka przesiewamy obie mąki oraz proszek do pieczenia. Mieszamy. Delikatnie porcjami dodajemy ubite białka. Wszystko bardzo leciuteńko mieszamy. Ciasto przelewamy do okrągłej tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia i wysmarowanej masłem. (średnica tortownicy to 24 cm). Pieczemy w 160C przez 50-55 minut. Przyznaje się bez bicia, że biszkopt piekłam dzień wcześniej. Odleżał swoje, przemyślał kilka spraw i następnego dnia był taki:

1A po potraktowaniu ostrym nożem taki:

2

 

 

 

 

 

 

Fioletowego cudaka przekroiłam na 3 części.

A teraz serce tortu czyli przełożenie. Potrzebować będziecie:

250 g serka mascarpone

100 g białej czekolady

300 ml kremówki 30%

barwnik spożywczy ( u mnie różowy)

półtora słoika dżemu malinowego ( oczywiście w zależności jakiej wielkości są to słoiki, ja miałam 2x290g)

Białą czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Odstawiamy do lekkiego przestygnięcia. Śmietanę kremówkę ubijamy na sztywno. Dodajemy porcjami serek mascarpone - oczywiście ciągle miksując. Na to wszystko wlewany czekoladę i znowu ubijamy. Tak przez ok. 2 minuty. Po tym czasie dodajemy barwnik. 

34

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

No i tworzymy arcydzieło czyli ułożenie tortu:

Na paterze układamy pierwszy z trzech blatów ciasta ( leciutko nasączyłam go alkoholem o aromacie anyżu - jest to niekonieczne) nakładamy  cienką warstwę dżemu, smarujemy kremem.Następny blat najpierw smarujemy dżemem i przykrywamy nim blat znajdujący się na paterze. Tego również zlałam delikatnie alkoholem, przesmarowałam ponownie warstwą dżemu i kremu. No i trzeci koleżka, którego najpierw przesmarowałam dżemem i przykryłam drugi blat. Ostatnią warstwę ciasta wyłożyłam kremem, i starałam się jak mogłam żeby go wyrównać. Wyszło jak wyszło, najważniejsze , że różowo :):)

5Pozostało mi kremu dlatego użyłam go do przyozdobienia tortu miłym akcentem jakim były kwiatuszki wyciskane przez szprycę.


6

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na tym skończyłabym tę opowieść o kasikowym torcie ale nie obędę się pokusie żeby powrzucać jeszcze kilku zdjęć:)

789

 

 

 

10 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pozdrawiam Szuszowo :) buziaków sto milionów dwa :)

niedziela, 27 kwietnia 2014

Młoda kapusta z boczkiem

Witam wieczorową porą.

U nas już drugi szok po świątecznym obżarstwie minął więc Szu-Szu wzięła się ostro do roboty. A że niewinnie zaczynają pojawiać się pierwsze wypieszczone przez słońce i wysmagane przez wiatr nowalijki zakupiłam ostatnio młodą kapustkę. Hmmm myślę, że za dużo to nie ma co pisać ponieważ przygotowanie i całkowity czas gotowania nie przekroczył ( bynajmniej u mnie) 2 godzin, a po co marnować czas który można przeznaczyć na wyszukiwanie nowych przepisów i czerpanie inspiracji z internetu ( dziękujemy Tobie Lawrence Roberts za internet). A więc potrzebować będziecie:

2 średnich kapust

duży pęczek koperku ( lub 2 mniejsze)

kawalątek wędzonej słoninki

15 dag wędzonego boczku

duża cebula

sól, pieprz mile widziane

 

Kapustę należy pokroić w dość cienkie paseczki( oczywiście przed pocięciem umyjmy ją). Całą pokrojoną wrzucamy do garnka, zalewamy 1/3 wysokości garnka gorącą wodą.

1

 

 

 

 

 

 

Gotujemy do miękkości, dodajemy posiekany koperek. Chwilkę podgotowujemy, żeby koperek delikatnie zmiękł. Na patelni przesmażamy na złoto słoninę, boczek i poszatkowaną cebulę. Wszystko wlewamy do garnka z kapustą ( nie pomijając oczywiście wytopionego tłuszczu).

 

23

 

 

 

 

 

Mieszamy, rzucamy zaklęcia, czarujemy i oto koniec. Można delektować się smakiem wiosny . Pragnę nadmienić, że wyżej wymieniona kulinarna fantazja najlepiej i najdoskonalej smakuje z kawałkiem chleba z masłem. Ale co Wam będę mówiła, sami przecież to  doskonale wiecie.

4Mój małżonek lubi capnąć sobie jeszcze łyżkę śmietany. Mi nie robi z czy bez i tak jest pyszzzzzzzzna :)

5

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z kulinarnymi pozdrowieniami- do miłego Szu-Szu

środa, 23 kwietnia 2014

Pasztet z królika

UFFFF dzięki wielkie , że już jesteśmy po tych nie ukrywam cudownie zielonych i przecudownie ciepłych świętach. Troszkę rozleniwiona ze spuszczona głową od wczoraj w pracy, zmęczona w sumie niewiadomo czym, bo przecież w święta się odpoczywa, jeździ od rodziny do rodziny i przyjmuje u siebie  gości:):):):):)

A z okazji tych świąt Szu-Szu upiekła pasztet, ale taki pasztet którego jeszcze nigdy nie robiła , bo to pasztety z królika ( z góry przepraszam tych którzy mają i kochają króliki ale nie w postaci pasztetu ).  Trochę poświątecznie , ale mam nadzieję, że za rok wykorzystacie ten przepis.

Poniżej krótki opis tego jakie wariacje kulinarne nastąpiły.

Potrzebować będziecie:

tuszki z królika

400 g łopatki wieprzowej

400 g wątróbki drobiowej

300 g świeżego boczku ( dodałam 200 g boczku i 200 g słoniny)

2 cebule

4-5 marchewek

pietruszka

por

4-5 liści laurowych

8 ziaren pieprzu

sól, pieprz

majeranek

plastry wędzonego boczku do wyłożenia blaszki

 

Pana królika wraz z łopatką , wątróbką , boczkiem i słoninką  umyłam i wrzuciłam do garnka. Warzywka ładnie obrałam ( 1 cebulę prosze pozostawić na później) i dodałam do mięsa. Wszystko zalałam wodą. Dodałam przyprawy ( oprócz majeranku). Gotowałam do miękkości. Następnego dnia jak już wszystko wystygło Pana królika obrałam z mięsa. (ACHTUNG!!!! WYWARU ABSOLUTNIE NIE WYLEWAMY PONIEWAŻ BĘDZIE NAM POTRZEBNY WYKAŃCZAJĄC DZIEŁO.!!!!)i włączyłam mój zajączkowy prezent czyli wszystko zmieliłam (to co zostało z Pana królika, łopatkę, wątróbkę, warzywa).Teraz czas na posiekanie pozostałej cebuli i przesmażenie jej na maśle. Wrzuciłam ją do masy króliczej :)Jaja oddzieliłam od żółtek, białka ubiłam z odrobiną soli , żółtka natomiast można od razu połączyć z przyszłym pasztetem. Teraz dodajemy ubite białka i bardzo delikatnie mieszamy. Przyszedł w końcu czas na doprawienie majerankiem, solą ( jeśli istnieje taka potrzeba) i pieprzem. Można a nawet należałoby podlać masę pozostałym wywarem. Przyszły pasztet powinien mieć konsystencję błota :).

Blaszkę - keksówkę wyłożyć należy plasterkami boczku 1. Na to wylewamy masę króliczą a wystającymi kawałkami boczku nakrywamy górę pasztetu.

2

 

 

 

 

 

 

Piekarnik nagrzewamy do 200 C i pieczemy przez 20 minut ( mi się troszkę przedłużyło do 30 min. ).

Toto wyszło tak:

3Zwolenniczką królików, bażantów , saren, kaczek itp nie jestem ale jak wyjęłam Pana królika z piekarnika to aż mi się pysio uśmiechnął , ponieważ przecudowny zapach i walor dodatkowy- super wyglądająca i chrupiąca skórka z boczku napawała mnie optymizmem i nadzieją, że może za rok go posmakuje :):):):):

Chciałabym nadmienić , że tak jak szybko króliki biegają tak szybko zniknął on z wielkanocnego stołu :) No to chyba o czymś świadczy.

 

 

 

Całuski i papatki Szu-Szu

 

 

sobota, 19 kwietnia 2014

Zdrowych , spokojnych .....

Kochani ;-)

Za dużo czasu nie zostało dlatego dzisiaj będzie dość szybko , ale konkretnie.

Chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia Wielkanocne

Zdrowia, uśmiechu na co dzień

Radości z dnia teraźniejszego i przyszłego

Najbardziej udanych, smacznych i cudownie pachnących wypieków i nie tylko ...

No wypadałoby życzyć też mokrego dyngusa i bogatego zajączka :)

A teraz Szu-Szu with the famiily udaje się poświęcić jaja .1

Ten oto zając ( co z tego, że ceramiczny) pasie się  na chyba (jak nigdy) najbardziej wypasionej rzeżusze jaka mi kiedykolwiek wyrosła!!!!

Odnoszę wrażenie , że z wiekiem niektóre rzeczy wychodzą lepiej.

Całusków sto milionów dwieście

Niech moc pieczenia Was absolutnie nie śmie opuszczać

 

A sobie wstawię jeszcze jedno picture zielonego szaleństwa :)

2aaaaaaaa pisanki mało reprezentatywne ale są takie:

3

 

 

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rosół z domowym makaronem

Witam serdecznie :)

Jakoś tak w niedawny weekend naszło mnie na ugotowanie po raz milionowo setny rosołu. Zupa znana chyba każdemu , uwielbiana prawie przez każdego rodaka ( chociaż znam wyjątek mojej dawnej koleżanki , która na widok i zapach rosołu uciekała kilometry ). A wiadomo , że jak domowy rosół to własnoręcznie zrobiony makaron. Trochę pracochłonny ( znam jednakże bardziej czasochłonne czynności) ale nagroda- najwspanialsza na świecie -zapach rodzinnego domu :). Aż się łezka zakręciła w oku :)

Mój cudownie pachnący natką pietruszki ( że się pochwalę z mojego ogródka), z żółtymi oczkami rosołek powstał z:

dość dużych rozmiarów porcji rosołowej ( nie każdy je pochwala, ja Szu-Szu  zwolenniczką ich jestem)

skrzydła z indyka

marchwi w ilości 4 sztuk

kawałka selera

dużej białe cebuli

świeża natka z pietruszki

Obrane warzywa, umyte mięsko wrzucam do dużego garnka. Zalewam letnią wodą, wstawiam na płytę i na dość małej mocy płyty (5-6) pyrtam zupkę. Dość często do niego zaglądam, ponieważ na początku trzeba zebrać cały  szum powstały w wyniku ścinania się białka w mięsie.  Należy uważać, żeby rosół się nie zagotował i przegotował , ponieważ zrobi się mętny.

Zawsze doprawiam zupę tylko vegetą, ale  po zebraniu całego szumu. Po tych czynnościach zmniejszam moc do" 4 " i gotuję do miękkości. Nie ukrywam trwa to 2-3 godzinki. Po tym czasie możemy rozkoszować się tym:

1a tu z innego profilu:

2

 

 

 

 

 

A gwoździem programu był oczywiście makaron ugliglany z :

3 jajek - oczywiście od mamusi

mąki i wody w takich  proporcjach żeby ciasto było dość twarde

duża szczypta soli

W misce wyrobiłam ciasto, wrzuciłam je na stolnice i heja Gardeja- ucinałam po kawałku ciasta, rozwałkowałam na bardzo cienki placuszek. Następnie z placka wycinałam paski. Paseczki ciasta nakładałam na siebie i bardzo ostrym nożem kroiłam na cieniuśkie makaroniki.

Wszystko ładnie Szu-Szu ugotowała w osolonej wodzie.

Oto dowód że rili robiłam :)

24

 

 

 

 

 

 

 

3

 

 

 

 

 

 

 

Pozdrawiam Szu-Szu

niedziela, 13 kwietnia 2014

Sernik z krówkami

Dobry dzień dobry dzień :)

W końcu nadarzyła się okazja żeby upiec coś na specjalna okazję. A okazja była nie byle jaka- imieniny męża mego , który to jak chyba nikt inny obchodzi imieniny dwa razy w roku!! A więc mężu mój ( wiem, że imieniny miałeś kilka dni temu i nie mam zielonego pojęcia czy to przeczytasz ) ale Szu-Szu wraz z dwójką sfornych, czasem niesfornych synków życzymy Tobie raz jeszcze WSZYSTKIEGO NAJ NAJ NAJ!!!!!CAŁUSKÓW MILION, POWODZENIA W ŻYCIU ZAWODOWYM, NO BO CHYBA NA PRYWATNE NARZEKAĆ NIE MOŻESZ :)

I właśnie z tej a nie innej okazji wrzucam na ruszt przepis na pychastyczny sernik krówkowy. Jakby go Wam opisać , żeby zachwalić hmmmm - słitaśnie kremowy i przepyyyyyyyyssssssssszzzzzzzznnnnnnnnyyyyyy . Mam nadzieję, że wystarczyło :):):):):):)

Proporcję na spód:

1 1/3 szklanki mąki

120 g masła (rozpuszczonego)

1/3 szklanki cukru pudru

3 łyżki kakao

Wszystko ładnie , pięknie, ślicznie, cudownie proszę bardzo dobrze wyrobić. Następnie wyłożyć powstałym ciastem blaszkę ( w moim przypadku była to blaszka prostokątna).

Masa serowa:

750 g twarogu ( mój wybór padł na wiaderkowy)

5 jajek

1/2 szklanki cukru pudru

300 g krówek mlecznych

200 ml kremówki 30%

kilka kropli aromatu śmietankowego

 

Krówki dokładnie rozpuszczamy w kilku łyżkach mleka. Lekko przestudzamy. W tym czasie ucieramy jajka z cukrem do białości. Jak już krówki ostygną można połączyć pozostałe składniki, a robimy to tak: mieszamy wszystko razem do idealnego połączenia się :):):) Po bardzo skomplikowanej czynności przyrządzenia masy serowej wylewamy ją na ciasto i pieczemy w 180 C przez 60 minut.



 

 

 

 

 



 

 

 

 

 

 

 

Powstanie Wam przepięknie brązowo-złoto-żółty kawałeczek nieba :):)

Na razie tylko trzy zdjęcia - coś necior szwankuje (myślę, że wystarczą :):):):)

Buzików sto Szu-Szu

 


wtorek, 8 kwietnia 2014

Baba cytrynowa

Witam po serdeczności :)

Idąc zapachem zbliżającej się Wielkanocy , tak jak zresztą obiecałam  przedstawiam Wam babę całą w cytrynach.  Bardzo prosta w przygotowaniu , jedyny wysiłek to zetrzeć skórkę z cytryny no i oczywiście  wycisnąć ostatnie soki z  "tego żółtego małpiszona ":). Wychodzi cudnie żółta i przepięknie puszysta. Normalnie cud-miód !!!! Zresztą co tu dużo gadać, polecam mocno a co z tą wiedzą zrobicie - Wasza decyzja.

Proporcje:

4 jajka

1 szklanka mąki tortowej

1/2 szklanki mąki ziemniaczanej

3/4 szklanki cukru

opakowanie cukru waniliowego ( dużego)

150 ml oleju

łyżeczka proszku do pieczenia

sok i skórka z cytryny ( musiałam trochę podpimpować i zrobiłam to z  dwóch mniejszych cytryn)

Ponadto do lukru potrzebować będziemy

2-3 kopiaste łyżki cukru pudru

sok z 1/2 cytryny

 

Jajka ubijamy z cukrem i cukrem waniliowym. Dodajemy mąki oraz proszek. Na końcu ubijania powolutku wlewamy olej. Cały czas miksujemy. Na samiusieńki koniec wsypujemy otartą skórkę oraz wyciśnięty sok. Miksujemy jeszcze ok. 2 minut. Ciasto wlewamy do wyłożonej papierem do pieczenia i wysypanej kaszą manną keksówki. Pieczemy 40 minut w 180 C. Lukier: wszystko memłamy a ostygniętą babeczkę polewamy cytrynowym cudem.

Dziunia zaraz po wyjęciu z piekarnika:



 

 

 

 

 

 Dziunia zaraz przed konsumpcją:



 

 

 

 

 

 

Cytrynowa dziunia w trakcie konsumpcji:



 

 

 

 

 

 

Do miłego !!!!!

Pozdro 600 Szu-szu:)

czwartek, 3 kwietnia 2014

Waniliowo-kakaowa babka

Witam wieczorową porą :)

Kochani czytacze ( podglądacze) z okazji zbliżających się świąt  zaczynam piec babki.Tą , którą Wam dziś zaprezentuję piekę po raz pierwszy, ale już wiem, że nie ostatni.

Osobiście uwielbiam migdały!!! A w połączeniu z kakaowo-waniliowym smakiem babki - OSZAŁAMIAJĄCE!!!! Wygląda prawie jak ciasto zebra. Wyszło niesamowicie wilgotne. Pychaaaaa. Gorąco polecam i zachęcam do wypróbowania.

Tere fere podaję proporcję:

20 dag mąki pszennej

4 jajka

10 dag zmielonych migdałów ( bądźcie mądrzejsi ode mnie i  kupcie po prostu już zmielone)

łyżka kakao

torebka 16 g cukru waniliowego

łyżeczka proszku do pieczenia

1/3 szklanki mleka ( dałam zdecydowanie więcej 3/4 szklanki)

Migdały mieszamy z cukrami ,mąką oraz proszkiem do pieczenia. Dodajemy żółtka ( białka odkładamy do późniejszego ubicia) i mleko. Wszystko razem ślicznie ucieramy. Masę dzielimy na dwie części. Jedną mieszamy z kakao drugą natomiast z łyżką mleka. Białka ubijamy na sztywno z odrobiną soli i również dzielimy na dwie części. Ciasto ciemne i jasne ostrożnie łączymy z pianą ( oczywiście w dwóch różnych miskach:)). Formę - w moim przypadku keksówkę należy wyłożyć papierem do pieczenia następnie  natłuścić. Kładziemy na przemian ciasto jasne i ciemne. Wszystko zapiekamy w 180 C przez 50 minut ( do suchego potyczka). 

Mój twór wyglądał tak :





 

 

 

 

 

 

A potem tak:



 

 

 

Zapomniałam dodać o lukrze ( ja na drugie imię mam zapomniałam- tak twierdzą w pracy :)

Lukier uczyniony został z wymieszanego cukru pudru z mlekiem i kilkoma kroplami aromatu migdałowego ( dla podkreślenia migdałowości :):).

No to chyba tyle - Szu-Szu życzy spokojności i  żeby Wam piękne babki powyrastały. Ja zaraz kolejną upiekę:):)

 

 

 

Ciasto kokosowe na wafelku

A bo ja czekam na śnieg i czekam w tym oknie i dlatego mnie tu nie ma :):):) :lol: . Śniegu oczywiście nie ma, o wpisach nie wspomnę i stoję...