Że będzie bolało po zoperowaniu tego cuda to wiedziałam, ale że aż tak to się nie spodziewałam. Nie powiem , że czuję się lekko rozczarowana....... 8-O
Ale jak to powiada mój przesympatyczny kolega z pracy - jest rewolucja- muszą być ofiary:)
Na dodatek w pakiecie z całym nawałem i przeorganizowaniem naszego życia codziennego doszedł jeszcze atak mojego najmłodszego cudaka przez wirusa, który to skutecznie zadziałał w dziedzinie wymiotno-dolnej + pakiet dodatkowy wysoka gorączka :)Ale problemy jak idą to parami a nawet trójkami, no bo po co dać Szuszu spokój :):):) bo przecież mało ma stresów.
Jedynym chyba plusem całej tej sytuacji ( z nogą do góry mogę przyrzec :)) jest fakt , że Szuszu ma taki porządek w przepisach jakiego nie miała przez 9 lat ich zbierania. Wszystkie wycinki z gazet,torebek po cukrach, zapiski na malutkich karteczkach, i takie tam inne zostały w porządku alfabetycznym uporządkowane i spięte w różnokolorowych segregatorach. Nie ukrywam praca rozluźniając-kojąca :)
Zmieniając trochę temat- zima o dziwno powoli się rozkręca co czyni ogromny uśmiech na mej twarzy, zresztą dzieci też uchachane jakieś takie chodzą. Tylko kocura szkoda - cóż mus to mus :):)polować i wietrzyć futerko trzeba :)
A jak oni wszyscy są ogarnięci i mam malutki "spokój" wtedy pocichutku otwieram laptopa i myślę, kombinuję czym by Was zaskoczyć. Znalazłam niedawno ciekawe zdjęcia -to jak już są zdjęcia to i powstanie pyszny wpis :)
Przedstawiam Wam amoniaczki. Kruchutkie jak porcelanka, wyrośnięte jak niejeden atleta, pocukrzone , z dużą ilością miłości i pozytywnej energii.
2 1/2 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki cukru pudru
2 łyżeczki amoniaku
125 g masła
1 jajko
1 żółtko (białko zostawiamy do posmarowania ciastek)
2 łyżki gęstej kwaśnej śmietany 18%
cukier waniliowy - do posypania
Wszystkie składniki wsypujemy do miski i szybko zagniatamy. Następnie tak przygotowane ciasto zawijamy w folię spożywczą i schładzamy w lodówce co najmniej przez 1h. Po upływie godziny, ciasto dzielimy na mniejsze kawałki. Każdy z osobna rozwałkowujemy na grubość ok. 0,5 cm. przygotowujemy ulubioną foremkę i wykrawamy ciasteczka. Trochę ich wyszło, ale jak szaleć to szaleć ( dzieci w szkole starszego były szczęśliwe). Gotowe smarujemy lekko roztrzepanym białkiem i posypujemy cukrem waniliowym.
Zapiekamy w 150 C przez ok. 15 minut ( muszą być zarumienione).
Więc, zatem przygotowując się (na razie psychicznie) do świąt uciekam zatopiona w wyszukiwaniu kolejnych przepisów do wypróbowania :)
Ach, cudowne!
OdpowiedzUsuńTylko ten amoniakowy zapach, brrr!
faktycznie zapach nie należy do najprzyjemniejszych, ale myślę, że warto się poświęcić :):)
OdpowiedzUsuńmiłego wieczorku
a święta idą dużymi krokami
OdpowiedzUsuń