Wracam do Was kochani z kolejnym medalem, kolejną życiówką ( tak, tak półmaraton przebiegłam i przeżyłam)a przede wszystkim kolejnymi przepisami. Akurat dzisiaj natknęło mnie na coś zupełnie niesłodkiego. Natchniona nową książką podarowaną od pewnego przystojniaka postanowiłam upiec chlebek kukurydziany. Żółciutki jak dzisiejsze słoneczko, wyglądał imponująco. Jadło się go oczami :) Dodatkowy plus jest taki, że jest to chlebek bezglutenowy, także wszystkich biedaków nietolerujących glutenu powinien ten przepis co najmniej zaciekawić.
Potrzebujecie:
30 dag mąki kukurydzianej
1 szklanki mleka (ciepłego)
1 duże jajko
5 dag drożdży
łyżeczka cukru
szczypta soli
kminek
Rozkruszone drożdże mieszamy z cukrem i odrobiną ciepłego mleka. Mąkę kukurydzianą przesypujemy do dużej miski, wlewamy rozczyn , resztę mleka, jajko i sól. Ciasto drożdżowe dobrze wyrabiamy. Gotowe przekładamy do małej keksówki wyłożonej papierem do pieczenia. posypujemy kminkiem i odstawiamy pod przykryciem w ciepłe miejsce na 30 minut.
Po wyrośnięciu pieczemy w 190 C przez 40 minut.
Wpadniecie na kawałek tego szczęścia ?!??!?!?
P.S: Mąż zachwycony a to chyba jedna z najważniejszych rzeczy w tym całym kulinarnym zamieszaniu bo to w sumie on jest tym pierwszym a zarazem najsurowszym krytykiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz