Ile się wydarzyło na przestrzeni tych 22 dni mojej nieobecności to nawet mi samej trudno w to uwierzyć. Halloween było- minęło ( w tym roku absolutnie nie było mowy o jakimkolwiek halloweenowaniu- był to czas trudny.......), potem 1 Listopada powitał nas aurą typową dla Cherrapunji ( indyjskim mieście w którym odnotowuje się największe opady na świecie) może to przemilczę :):):), no i cukiereczek czyli moja długo wyczekiwana operacja nogi ( tak tak ja zakochana w bieganiu, aerobiku, sporcie)unieruchomiona na co najmniej 3 miesiące (dobrze że o kulach można śmigać) , lekko już załamana, obolała, ale walcząca z bólem i dążąca do szybkiego powrotu do mojej "normalności" :):) Mam zatem trochę czasu dlatego postaram się nadrobić drobne zaległości :)
Pierwszą "zaległością" , którą chciałabym się podzielić jest makowa rolada z kruchego ciasta. Trafiona w czas, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego, tylko cichutko zanucę: " Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta............"
Do wykonania tej roladki potrzebujecie:
5 szklanek mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
250 g masła
1/2 szklanki cukru pudru
1 jajko
2 żółtka
4-6 łyżek śmietany 18%
Wszystkie składniki na ciasto zagniotłam, szybko wyrobiłam i schłodziłam w lodówce przez 30 minut.
Masa makowa:
250 g maku
50 g masła
150 g cukru
łyżka rodzynek
łyżka kandyzowanej skórki pomarańczy
olejek migdałowy - 1 łyżeczka
3 białka
szczypta soli
Mak opłukać na sitku, odcedzić, zalać wrzącą wodą i trzymać na ogniu tak długo, aż da się rozetrzeć w palcach. Następnie należy go odsączyć starannie na gęstym sitku. Masło topimy w rondlu, wykładamy odcedzony mak, dodajemy cukier, opłukane rodzynki, skórkę z pomarańczy i olejek migdałowy. Smażymy mieszając 10-15 minut. Białka ubijamy ze szczyptą soli na gęstą pianę i delikatnie mieszamy z masą makową. Studzimy.
Ciasto rozwałkowujemy na kształt prostokąta. Masę makową rozsmarowujemy równomiernie na cieście które następnie zwijamy w rulon. Tak przygotowane przekładamy do formy sklejeniem do dołu, wierzch smarujemy rozmąconym jajem . Wstawiamy do gorącego piekarnika i pieczemy około 40 minut w 180ºC.
Gotowe polałam gęstym lukrem przygotowanym z cukru pudru i kilku kropli aromatu migdałowego, który po prostu ubóstwiam.
Kulawa Lotta (czytaj Szuszula ) ściska mocno i idzie dalej przechodzić domowe rekonwalescencje.